Dzisiaj pierwszy dzień. Czuje w sobie taki spokój i porządek. Jestem szczęśliwa? Tak i to bardzo.
Chcę tak żyć. Bez napadów, nerwów, stresów, nienawisci do siebie ze zjadlam czego nie powinnam. Chcę być chuda. Chcę moje wystające kości. Duszę sie w obecnym ciele. Czasem czuje, jakby przez moje obecne ciało tracę zycie i radosc z niego. Dlatego koniec tego. Nie potrafie juz być w tym błednym kole jedzenia. Nie chce w nim byc.
Nowy początek
Dzisiaj zjadłam malutko i tak tez sie czuje. Zaczęłam znów prowadzic "dziennik odchudzania". Co dwa dni zapisuje wage i codziennie co zjadlam. Nie liczę kalorii. Chociaz w glowie i tak mam wszystkie rozpisane tabele i gdy siegam po jedzenie juz nie musze ich nawet liczyc, wiec jest zbedne zapisywanie ich.
Jadłospis:
ŚN: omlet (z 2 bialek) z odrobina dżemu i suszonymi owocami + czarna kawa
OB: pierś z kurczka, troche ryzu i marchewki + zielona herbata
KOL:tabletki + czarna kawa
KONTROLA :)
Muszę się jutro pouczyc by jeszcze zaczac opanowywac powolutko naukę.
Dzisiaj dzien zleciał mi bardzo szybko. Oczywiscie z samego rana klotnia z mama ... no i wieczorem udawanie ze nic sie nie stało. Normalne w jej stylu.
Skończyłam dzis czytać "Dieta (nie) życia) naprawdę polecam. Jak to czytalam, to tak jakbym przeglądala swoj pamietnik sprzed pół roku ..
MUSIMY BYC SILNE I NIE MA ZE BOLI! WIEM ZE ZOSTANIEMY ZA TO WYNAGRODZONE NASZYM PIEKNYM CHUDYM CIALEM,WIEC NIE MOZEMY SIE PODDAWAC!
MOTYWACJA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz