Tak, znów wahałam sie czy napisać czy nie, ale jednak nie wytrzymalam.
Po powrocie z wakacji miałam już nadzieje, wręcz byłam pewna że wygrałam z Aną, że odeszla. Niestety, wystarczyl tydzien, żeby wszystko powróciło do starego ładu. Znów myśli o dietach, na ktorą przejsc, moze sgd, moze ta, a moze inna, o nazarciu się ...
W dodatku mam okres i juz w ogole.
Naprawde uwierzyłam, że potrafie bez niej żyć, że sama wszystko ogarne, że musze się cieszyc z zycia bo nie tylko jedzenia i odchudzanie jest najwazniejsze.
Jeden tydzien i wszystko wrociło. Jestem głupia, bezsilna, gruba i znów uwięziona. Chce wolności!
Chce znów czuć, że potrafie sama sie ograniczac i kontrolowac. Znów powróciłam do tej klatki Any. Boję się, znów płacze bo nie daje sobie rady. Dlaczego? Czemu to dotyka akurat mnie i Was?
Chcialabym cofnąc się o 2 tygodnie wstecz kiedy naprawde czulam się już taka silna i niezalezna.
A teraz, powtorka, objadanie sie, rzyganie, objadanie, glodzenie, objadanie, cwiczenia.
Nie chcę tak zyć! Chcialabym komuś o tym powiedziec, ale wiem, że nikt mi nie bedzie w stanie pomóc, bo nikt "normalny" mnie nie zrozumie.
Ja sama jeszcze 2 tyg temu jak sobie przypominalam to zycie ktore wlasnie znów wrocilo bylam zniesmaczona i wrecz uwazalam to za psychiczne.
Zastnawiam się na jedną kweistą, tak dietą :
-sgd
-rano wasa, potem obiad
-czy moze powrot do mojej diety z przed roku
ale teraz :
-na sgd jestem strasznie glodna
-druga opcja, niby wydaje sie spoko, ale ja wole czeste posilki
-do starej diety boje sie wrocic, mam zwiazny z nia jakis dziwny strach. choc moze jakbym go przelamala to bylo by ok?
NIE DAJE RADY.
Znów zabłądziłam i sama się uwięziłam, moje życie znow wyglada jak zycie niewolnika.
A może po prostu zmienic nastawienie na takie jakie mialam po wakacjach..
Chcialabym wejsc na wage , ale wiem ze zobacze tam cos czego nei chce widziec, w dodatku mam okres. Nie, nie będe tam wchodzic.
Ide sobie rozpisac plusy i minusy wszystkich tych diet.
Mam nadzieję, że chociaz Wy sobie lepiej radzicie, do zobaczenia ..